Królowa pustyni i dwie pozostałe
Królowa pustyni w reżyserii Wernera Herzoga z Nicole Królową Kidman
to bardzo zły film. Przeokrutnie zły. Mogłabym tej recenzji nie pisać, ale skoro zapłaciłam za to, żeby ją napisać 17 zeta, to się zastanowię na piśmie i publicznie, skąd mi przyszedł do głowy pomysł na tak głupią inwestycję.
Która królowa pustyni lepsza? Gif ze strony z gifami.
Południca i jej szlaki
Czytałam kiedyś w Maladze świetną książkę: La reina del sur. Powieść, a w zasadzie biograficzny reportaż, Arturo Pérez Reverte doczekał się nie tylko eleganckiego polskiego wydania w całkiem dobrym tłumaczeniu (Muza 2011,Królowa Południa), ale także serialowej ekranizacji, która nawet dotarła do Polski, a ja o tym nie wiedziałam do czasu pisania tej recenzji.
Książkę tym lepiej mi się czytało, że byłam akurat w rejonach, w których działa się akcja. Do Marbelli całkiem blisko i bezpośredni autobus, a motocyklem jakieś 45 minut. Do Ceuty, Tangeru i Maroka – trochę dalej, ale też warto. Źle się tam jedzie holenderskim samochodem na takich blachach, bo trzeba zawracać do Algeciras, a tam już w piątek po południu w najlepsze trwa fiesta weekendowa, więc niestety wszystko się odwleka, choć przynajmniej można zwiedzić Algeciras. Trochę papierologii to kosztuje, ale Hiszpanie nie są biurokratami i zwalają wszystko na Arabów. Jednak jakby nie patrzeć, to inny kontynent. UE raczej z Maroka nie będzie, bo całość w jednym kawałku jak nic leży w Afryce. Nie to co Turcja.
Wracając jednak do rzeczownika królowa. Może i napuszony jest, pompatyczny i egzaltowany zwłaszcza w kontekście kogo? czego? południa albo pustyni i powinnam tego nie przeoczyć, choć Priscillę lubię, jednak w mojej głowie zdarzyło się jakieś copy paste. Świetna książka (ta z Malagi) – świetny film (mógłby powstać) – świetna bohaterka (jedna i druga, jak i pozostałe) = będzie świetnie.
Nie było.
Mimo, że Gertrude Bell istniała naprawdę dokładnie tak samo jak Teresa Mendoza i miała równie awanturnicze życie (no może prawie) w tym filmie nie robiła absolutnie nic. W każdym razie ciekawego.
Królowa pustyni w świecie arabskim
Nie pasjonuję się biografiami i nie posiadam zacięcia genderowo-feministycznego. Jeśli bohater jest barwny, a jego żywot intrygujący, to wszystko mi jedno, jaka płeć mu się przytrafiła.
Jednak nie mam wątpliwości, że trudno być kobietą w świecie arabskim. Kobietą, która zachowuje się jak mężczyzna, bo coraz bardziej skłaniam się ku tezie, że białogłowie (czarnogłowie pasowałoby bardziej, bo o ile hidżaby bywają czasem białe, zwłaszcza w przypadku uczennic szkoły koranicznej, to irańskie czadory już zawsze są czarne), która nie chce się zachowywać jak facet, może być zdecydowanie łatwiej niż w świecie zachodnim. Z drugiej strony białej kobiecie świat arabski oferuje wiele możliwości. Możliwości biorą się stąd, że nie wiadomo, co z taką kobietą zrobić. Wymyka się ona podziałom i schematom. Mężczyzna to mężczyzna, wszystko jedno, czy muzułmanin czy katolik albo anglikanin (poniekąd), a kobieta biała to nie to samo, co kobieta arabska. Inny gatunek. To wymykanie się schematom świetnie wykorzystała Gertrude Bell. Już w początkach 20 wieku. Może to by było warto pokazać w filmie? I w ogóle pokazać w nim cokolwiek?
Oprócz zmumifikowanej Nicole Kidman.
Która świetnie by się nadawała na atrakcję Disneylandu. Jakby ją postawić obok tych palm, tamże, czyli w amerykańskim Orlando, mogłaby zapozować do pocztówki. Np. takiej z magnesem na lodówkę.
Widoczki i speedy czasem są dobre, ale co na to Nicole?
Jakbym chciała iść na produkcję niewymagającą myślenia, to bym się przeszła na agentów. Jakichkolwiek. Lubię Jamesy Bondy i Tomy Cruisy. Lubię te wszystkie relaksująco-odmóżdżajace filmy i raz na jakiś czas z przyjemnością inwestuję w nie 17 zł. Ale tym razem akurat miałam ochotę dowiedzieć się czegoś, czego nie wiem i pogapić się znów na pustynię. Ładne stroje pooglądać, scenografie misterne i urocze settingi. Wszystko absolutne dno. Z pocztówki. Z wypadu na weekend do Marakeszu. Płaski obraz. Płaska myśl. Tępy pędzel, czyli zoom bez głębi. Bardzo oszczędnie pod każdym względem. Pomysłu, warsztatu, riserczu.
A wisienka na torcie: Nicole Kidman w wieku nieokreślonym, lalczanym. Oczywiście jest mi bardzo przykro, że operacje plastyczne się jej nie udały. Mogę sobie wyobrazić, jak się czuje, na jej miejscu byłabym załamana, wstydziłabym się pokazywać publicznie i szukałabym remedium. Pewnie zainwestowałabym w to remedium dużo więcej niż 17 zł, ale to się zdarza. Wypadek przy pracy. Zły chirurg albo skóra odporna na młodość. U aktorów to tylko powoduje więcej skutków ubocznych niż u zwykłych milionerów, oczywiście żartowałam z tymi milionerami.U aktorów to powoduje zanik umiejętności aktorskich, bo sparaliżowany mięsień nic nie wyrazi. No chyba, że kręcimy film o kukiełkach. Wtedy to bez znaczenia.
Facebook Comments