Kryminał w Bangkoku
Wyjmuję z kieszeni klucz i wchodzę zewnętrznymi schodami na piętro, gdzie oczekuje mnie dwudziesty pierwszy wiek.
John Burdett, Bangkok 8
Wyobraź sobie, że jesteś detektywem…który pamięta swoje poprzednie wcielenia, dzięki temu że wcześniej był mnichem i sporo medytował…więc sobie przypomniał. Przestępców identyfikujesz, dlatego że jesteś świadom, jaką karmę ciągną na łańcuchu reinkarnacji. Prześwietlasz ich na wylot, bo znałeś ich już wcześniej. To się dzieje w jakimś sennym powidoku, a jednak realnym, bo narzędzie które trzymasz w ręku, jest częścią twojej świadomości.
Fajne? No fajne. Szalone? Witaj na Wschodzie, farangu! Twój racjonalizm z pewnością jest mało romantyczny niczym szkiełko i oko z tej dziewiętnastowiecznej ballady, kiedy trwała okupacja, szalał bunt i idealizm. Prawie jak teraz. Minus okupacja. Chociaż stop! To nie jest artykuł o wydarzeniach politycznych w Polsce albo USA (wiem, wszyscy się ekscytują) i prognozach na tożsamość zachodniej cywilizacji trzymanej starczą ręką UE. Świat się zmienia. Skostniały, koturnowy Zachód i jego nadęta myśl przewodnia potrzebuje wentyla bezpieczeństwa, oddechu od obłudy, jakiejś minimalnej dozy autentyczności, rozluźnienia od rygorów opłacalnej lub nie – moralności. Ta ostatnia tyka jak bomba.
John Burdett – pisarz w akcji kryminalnej
Normalnie nie sięgam po takie książki. Mało czytam ostatnio, bo staram się rozumieć rzeczywistość. Podtapianie się w wyobraźni i zwiedzanie labiryntów filozoficznych konstrukcji wieży Babel jest drogą donikąd, w dodatku na skróty i na łatwiznę. Przyglądam się więc faktom i reakcjom. Z kryminałów i perwersyjnych opowieści lubiłam tylko Sherlocka Holmesa i to w dzieciństwie. Zaraz po Dzieciach z Bullerbyn. Potem to już raczej Terzani, Kapuściński, Marquez – tradycyjnie rozrzut spory – no bo i Dostojewski i Murakami (ten akurat uniwersalny jak witamina C). Tak bez składu i ładu, gdzie mnie opowieść kusiła, nić Ariadny rozwarstwiała się w ślepe korytarze mrocznych wyobrażeń albo innych światów.
Święta prostytutka
Johna Burdetta zawdzięczam Leszkowi Talko. Zaprosił mnie w lato do swojej audycji Fajną książkę wczoraj przeczytałem, końcówka gramatyczna została zmieniona na potrzeby mojej płci, miało być o Shantaram – bo to fajna książka i też przeczytałam, ale jakoś nie mogliśmy się dogadać co do tematu tj. głównej lektury. Leszek nalegał na Burdetta. Jestem pilna, no tak jestem pilna, dużo studiowałam (pytanie po co nie daje mi spać po nocach, bo zgłębianie wiedzy oddala od monetaryzacji rzeczywistości), więc o drugiej nad ranem (jakoś w ciągu dnia się nie składało) przeczytałam Dziennik Chanyi (rodział IV więc raczej nie po kolei) – natchnionej prostytutki prawie tak świętej jak Sonia Marmieładow ze Zbrodni i kary.
Co ona zrobiła? Co komu odkroiła? Posłuchajcie naszej rozmowy. Nie ma spojlerów. Rozmawiamy o Bangkoku, o podróżach, o środowiskach przestępczych, o tym do czego kto by się posunął i dlaczego?
Rozmawiamy tak bardzo, że ja za mikrofonem w polskim studiu, słuchając od kilku miesięcy o podróżach, które tworzą życie moich gości, zastanawiam się, co ja tutaj jeszcze robię?
Rewolucja nadjedzie od Wschodu
Jeśli nie macie czasu na własną drogę, na przeżywanie przygód w realu i chcecie sięgnąć po skuteczny substytut – tak skuteczny jak młynek tybetański (wprowadza w inny stan świadomości), jak przenośne urządzenie do nagrywania snów z filmu Wendersa Aż na koniec świata ( uzależnia, sny są ciekawsze niż rzeczywistość) – poczytajcie sobie Johna Burdett a. Cokolwiek. Znajdziecie się natychmiast w Bangkoku
i w środku mistyczno-racjonalnej wyobraźni detektywa (świetnie prowadzona narracja personalna) – pół Taja pół Europejczyka (pół Amerykania? – żeby było bez spojlerów), syna prostytutki, ba czynnej burdelmamy – kobiety pracującej o rewolucyjnych poglądach wprowadzanych w życie: zalegalizować pornobiznes, zalegalizować narkobiznes, zdelegalizować Zachód! I to wszystko z punktu widzenia oświeconej świadomości tego, który nigdy nie bierze łapówek, brzydzi się przemocą. Będąc świętym, pokutuje w brudzie, w zakamarkach ciemnych ślepych ulic Pat Pongu i nieosiągalnych luksusach Sukhumvitu .
Sherlock Holmes XXI wieku
Czarny humor sytuacyjny, groteska, szkatułka z zawartością, nic nie jest tym, czym się wydaje. Oto opowieści nocy zbudowane na kontraście i paradoksie – na linii napięcia Wschód- Zachód.
John Burdett – brytyjski prawnik opowiada o swoim Sherlocku – Sonchaju Jitpleecheepe i jego przełożonym Watsonie – pułkowniku Vikornie kolejno w:
- Bangkok 8: A Novel, wyd. pol. Bangkok 8,
- Bangkok Tattoo, wyd. pol. Tatuaż ( o tej książce rozmawiamy w audycji)
- Bangkok Haunts, wyd. pol. Tajemnice Bangkoku
- The Godfather of Kathmandu, wyd. pol. Detektyw z Bangkoku
- Vulture Peak
Ale zanim rozsiądziesz się w Old Man’s Club, zapiszesz się do bractwa (pamiętasz hasło? Fidelio)…to posłuchaj…
Jesteś taki moralny, że nie mam pojęcia, po kim to masz
Odrodzenie, farangu, (na wypadek gdybyś się zastanawiał):
Stoisz na pięknym balkonie pod rozgwieżdżonym niebem; słychać boską muzykę, tak absolutnie doskonałą, że niemal nie do zniesienia. I nagle dzieje się coś strasznego: magiczne dźwięki zmieniają się w ohydną kakofonię. Co się stało? Czy umierasz? No cóż, można tak powiedzieć. Ten straszny odgłos to pierwszy krzyk noworodka: twój. Urodziłeś się znów w ludzkim ciele, nieoddzielnym od wszystkich grzesznych występków popełnionych w poprzednim życiu. I teraz będziesz musiał strawić kolejnych siedemdziesiąt lat na przedzieraniu się z powrotem ku boskiej muzyce. Nic dziwnego, że płaczemy.
A ty, Europejczyku, po której stronie mocy się zgubiłeś?
***
O Tajlandii czytaj >> tutaj >>
O innych książkach, filmach >>tutaj >>
A wywiady? Audycje o podróżach? Będzie taka sekcja, jak detektyw zwolni trochę swój bieg po korytarzach rzeczywistości 😉
Facebook Comments