Odcinek pilotażowy – couchsurfing i wiza indyjska
Godzina zero – czas start! Zapomniałam wystartować chronologicznie, więc nadrabiam…Po wielu odcinkach, kiedy akcja się już kręci i zapętla na…
Spacerem przez świat zabiorę Cię w podróż dookoła przygód
Godzina zero – czas start! Zapomniałam wystartować chronologicznie, więc nadrabiam…Po wielu odcinkach, kiedy akcja się już kręci i zapętla na…
Po lewej maska po prawej autentyczność
Takich dylematów z pewnością doświadcza każdy, kto jakoś bardziej publicznie wychodzi do ludzi. Niekoniecznie celebryta czy prezydent, ale np. bloger, dziennikarz, artysta. Ktoś, kto emanuje. Czymkolwiek, co zaraża. Sobą emanować, czy sięgnąć po to co sprawdzone? Tworzyć trendy czy zestrajać się z okolicznościami? Żyć wygodnie czy bez trzymanki?
Indyjska kuchnia jest wizualnie totalnym zaprzeczeniem kolorowej, przeładowanej mniej lub bardziej kiczowatymi formami, stylistyki tego kraju. Jest papką.
Najczęściej brązową wpadającą w beż i do tego przaśne, proste placki. W różnych formatach. Jedzenie odbywa się rękami. W połączeniu z papką nie wygląda to zbyt dostojnie. Brązowa breja na palcach zakończonych brudnymi paznokciami. Wkładana do ust. Tylko ja mam takie skojarzenia?
Wielokierunkowość to trudna specjalizacja interdyscyplinarna. Często mylona z niezdecydowaniem. Oskarżana o brak konsekwencji i inne przywary, które możecie dowolnie wstawić po przecinku. I choć życie, według zachodniej filozofii, jest odcinkiem a nie prostą (o nieskończonym promieniu krzywej) i można je zaplanować od deski do deski (grobowej), to pytanie (już nawet nie nasuwa się, ale uwiera) czy warto?
Do 1957 roku to polskie miasto okupowały wojska radzieckie. Koszary znajdowały się w części uzdrowiskowej. Tych czasów oczywiście nie pamiętam, ale moim wspomnieniom przedszkolaka podróżującego do Świnoujścia przygrywają śpiewne wschodnie dźwięki, bo do końca lat 80 to rosyjski był drugim językiem urzędowym tego portu. A jego melodią bazy okrętów wojennych, kasyna wojskowe i pijani marynarze z czerwonymi gwiazdkami na pagonach.
Wały. Zawady. Kiedyś były tam ogródki działkowe na Siekierkach. Rosły czereśnie, pomidory i truskawki. A nawet kukurydza. Choć ta wyjaławia glebę i w to w sumie głupi pomysł ją sadzić. Biegały tam koty. Czasem kury. W czasach kiedy jeszcze żyli dziadkowie i było się bardzo małą dziewczynką. W tych czasach i tamtych przestrzeniach człowiek zupełnie bezkarnie zostawał włóczykijem.
Słyszeliście o Pantellerii?
To mała włoska wysepka. O połowę mniejsza od Malty. Leży nieco bliżej Tunezji niż Włoch. A konkretnie Sycylii. Nie jest modna. Nie piszą o niej na blogach. Nie sprzedają na nią tanich biletów.
To tutaj Luca Guadagnino przyjechał po The Bigger Spash. Remake La Piscine Jacquesa Deray’a. Kultowego filmu, w którym zagrali piękni, młodzi i seksowni, czyli Alain Delon, Romy Schneider i Jane Birkin. Filmu, który w 1969 roku stworzył legendę Saint Tropez.
Film „Modelka” w reżyserii Madsa Matthiesena – Duńczyka ma coś z klimatu Larsa von Triera.
Nie tylko narodowość, ale pewien sznyt horroru z dużym prawdopodobieństwem osadzonego na faktach. Zwłaszcza zakończenie.
Obiecuję nie spojlerować – sami je zobaczycie, jak będziecie chcieli. Tymczasem można śmiało czytać dalej.
Zwiedzanie zaczynamy od małego miasteczka w Danii. A potem jedziemy na paryski bal.
Pytany jestem często, jak znoszę to, o czym piszę. Jaką osobistą cenę za to płacę? Odpowiedź nie wydaje mi się ani specjalnie ważna, ani interesująca. Wolałbym, aby ktoś, kto sięga po moją książkę, sam siebie zapytał: dlaczego o tym czytam? Dlaczego się z tym mierzę? /Wojciech Tochman