Czekolada
Kilkanaście minut. Jedna klisza z życia wioski w Mołdawii na pograniczu ukraińskim. Obok Naddniestrza.
Ten reportaż z Mołdawii mógłby powstać równie dobrze na sąsiedniej Ukrainie lub dalszej Białorusi.
Albo nawet w Rumunii. Dokładnie te same obrazki. Pewnie też w wielu innych miejscach, w które jeszcze nie dotarłam. Ale po co tam jeździć i oglądać?
Głód biednych zawsze jest ten sam.
Czasem łatwo go oszukać.
Na chwilę.
W 2014 roku Mołdawia odnotowała wzrost gospodarczy na poziomie 4,6 proc. PKB. Przynajmniej tak podają źródła.
Czy bardziej komfortowo jedzie się na stację docelową?
Codzienność zmienia się powoli. A ten dzień trwa w którymś, z wciąż istniejących, rejonów bez czekolady. Nadal w Europie. Jeszcze nie w imperium Putina. Gdzie cukier krzepi, a nie tuczy.
…w krainie kukurydzy i wina na eksport.
Oraz lokalnego bimbru, z którego akurat nie słynie ta dawna i przyszła kolonia kiedyś Związku, dzisiaj Federacji.
Tam ludzie też mają marzenia. Uczą się patrzeć.
Niektórzy bardzo intensywnie wpatrują się w UE i NATO.
Powody są zasadnicze. W Naddniestrzu nadal stacjonują wojska rosyjskie. Gruzja ma się nie najlepiej, a Ukraina? Wiadomo, co się z nią stało. Imperium się umacnia, a Wspólnota Niepodległych Państw, do której Mołdawia należy od 1991 – chwieje. Kleszcze się zaciskają.
Około 200 tysięcy rosyjskich żołnierzy z Naddniestrza czeka na rozkazy. Do tego należy doliczyć całkiem sporą armię własną tej samozwańczej republiki. Ci pierwsi zasiedzieli się od 1999, kiedy to Putin dobrodusznie zobowiązał się wysłać ich do domu. Ale złotousty car deklarować może cokolwiek, a i tak zawsze wolno mu ściąć tego, kogo chce ściąć.
Niby 5,3 tysięcy czynnych żołnierzy mołdawskich ma w pogotowiu jeszcze 700 rezerwistów, ale czym jest ta liczba wobec armii putinowskiej? Przecinkiem w dekrecie.
Viorel Cibotaru może sobie mówić w wywiadach o permanentnej gotowości bojowej, ale co to za gotowość, jeśli budżet na zbrojenia wynosi tyle co budżet mołdawskiej Akademii Nauk, czyli ok 0,3 % PKB kraju, a cała machina wojenna nie została praktycznie wcale zmodernizowana od czasów…kołchozów.
Kraj jest praktycznie całkowicie uzależniony od importu surowców i paliw, w tym rosyjskiego gazu. 66% powierzchni stanowią tereny rolnicze. Dawne pegeery. Życie mieszkańców tych miejsc niewiele różni się od tego sprzed rozpadu Kraju Rad.
Mołdawia, z bardzo słabą gospodarką, należąc do najbiedniejszych państw w Europie, jest członkiem ONZ, OBWE, WTO, CEFTA i Rady Europy.
Wysoka przestępczość, silne struktury mafijne, a więc uwarunkowania które idą w parze z biedą i brakiem perspektyw, czynią z niej łatwy cel aneksji.
27 czerwca 2014 kraj podpisał umowę stowarzyszeniową z UE, głównie dzięki poparciu Polski i Rumunii. Teraz stara się o przyjęcie do NATO.
Mieszkańcy tego na razie niepodległego państewka nie liczą na złote góry. Zastanawiają się, co tam robią. W takim miejscu nie dzieje się nic.
Na razie wojny toczą się tylko o czekoladę.
Czasem wpadnie policja. Pewnie ktoś się upił i narozrabiał. Z nudów. Albo z potrzeby w(y)płynięcia na powierzchnię zdarzeń. Przerwania nurtu bezruchu i beznadziei.
Nie dziwi, że Naddniestrze ciągnie do silnego możnowładcy a nie do słabego chłopa pańszczyźnianego. Tak mafia werbuje swoich wyznawców. Ofiara i kat zawsze padną sobie w objęcia.
A wezwana policja co by miała tam robić? Rozsądzać spory i pragnienia? Więc szybko odjedzie. Podobnie jak ludzie z tych wiosek, którzy zrobią wszystko, żeby uciec do Kiszyniowa i jeszcze dalej.
A jeśli klamka dekretu zapadnie, uruchamiając żelazny skobel poddaństwa, to zostaną i popatrzą.
Albo zapiją się na śmierć. Wódka oszuka głód nadziei. A na kaca świetna jest czekolada.
Facebook Comments