Kryminał w Bangkoku
||||

Kryminał w Bangkoku

Stoisz na pięknym balkonie pod rozgwieżdżonym niebem; słychać boską muzykę, tak absolutnie doskonałą, że niemal nie do zniesienia. I nagle dzieje się coś strasznego: magiczne dźwięki zmieniają się w ohydną kakofonię. Co się stało? Czy umierasz? No cóż, można tak powiedzieć. Ten straszny odgłos to pierwszy krzyk noworodka: twój. Urodziłeś się znów w ludzkim ciele, nieoddzielnym od wszystkich grzesznych występków popełnionych w poprzednim życiu. I teraz będziesz musiał strawić kolejnych siedemdziesiąt lat na przedzieraniu się z powrotem ku boskiej muzyce. Nic dziwnego, że płaczemy.

Egzotyczne maski i europejskie wyobrażenia
|||

Egzotyczne maski i europejskie wyobrażenia

Nadmiar bogów, nadmiar mylnych tropów, wszystko nie jest tym, czym się wydaje.

Ludzie doznają oświecenia i popadają w ruinę szaleństwa albo innych uzależnień od tanich dragów. A wszystko to w imię wyższego celu. Neurotyczny porządek kast, wartość życia i każdego dnia mierzona pieczątkami, podpisami i kopiami – ordnung, który próbuje utrzymać w ryzach ten potężny chaos. Jakby Śiwa wiecznie walczył z Wisznu, a Brahma drzemał po wyczerpującym dziele stworzenia. Każdego dnia. W każdej sekundzie. Racjonalnie rzecz ujmując, można to zwalić na przeludnienie i tu sprawę zakończyć, ale to bardzo uproszczony wniosek.

Muay thai tango
||

Muay thai tango

Lumpini zaczyna kipieć po 21.

Tajowie nie przychodzą oglądać piętnastoletnich dzieciaków w klasie juniorów, którzy startują ok. 18.30. Każdy hazardzista – bo Tajowie przychodzą tu grać – wie, że to tylko preludium. Rozgrzewka. Gra wstępna. Nie warto tracić czasu na takie bzdety. Przychodzą tutaj, żeby przegrać całą pensję w jeden wieczór. Albo wygrać, żeby grać dalej.

Azja, kobieta, skuter i 11 sposobów na sukces
|||

Azja, kobieta, skuter i 11 sposobów na sukces

Tutaj psy mają w genach umiejętność lawirowania pomiędzy pędzącymi skuterami.

Co innego kury. W kurę możesz wjechać, więc jeśli nie chcesz potrącić kury, to rozglądaj się za kurami i nie przekraczaj 20 km/h. Kura jest bardzo zadufanym w sobie stworzeniem i wydaje się jej, że porusza się szybciej niż skuter czy samochód.

Szamani z importu
||

Szamani z importu

Spotkanie z szamanem. Inkaskim.

Niski. Pękaty. W cywilu. Jak ci Indianie peruwiańscy, co grają na ulicach. Na fujarkach.
W pióropuszach. A ten w cywilu. Czerwona koszulka i dżinsy. I tłumaczka – koleżanka – dawno niewidziana. Ucieszyłam się. Widać, że jego hiszpański – język wyuczony. Słychać i czuć. W wibracji każdej sylaby. Dobrze. Jakby szeptucha mówiła piękną polszczyzną, pewnie bym powątpiewała w jej autentyczność. A tak lepiej.

Durian jest jak China (Town). Albo kochasz albo śmierdzi.
|

Durian jest jak China (Town). Albo kochasz albo śmierdzi.

Gotowanie po chińsku jest jak czary mary. – Can I have chop sticks, please? – zanurkowałam wzrokiem za kontuar i pokazałam gestem, o jakie narzędzie mi chodzi. Byłam w Chinatown. W państwie mieście. U Chińczyków złych, że nie są u Chińczyków – tych prawdziwych, a nie tych z importu. Najeżeni jak duriany i podobnie niebezpieczni, drożsi niż Tajowie, smaczni jeszcze mniej. Ostentacyjni i nieprzysiadalni Chińczycy w Bangkoku.