Are you a monkey? Czyli droga do Udupi.
|

Are you a monkey? Czyli droga do Udupi.

Fuck! – pomyślałam, po raz kolejny odbywając drogę z tego samego lotniska, przez te same krzaki, w tych samych ciemnościach, choć nieco w bok od poprzedniej trasy.

Obecny kierowca – na oko ok.20 lat starszy od poprzednika, który opowiadał mi o leopardach polujących na turystów (i chyba stosował personifikację, której wtedy nie załapałam, bo w gruncie rzeczy zwierzęta na Goa są bezpieczniejsze od ludzi i zdecydowanie mniej namolne) – okazał się analfabetą i w dodatku niewidomym, co wywnioskowałam z tego jak przytulał się do przedniej szyby, nerwowo ściskając lewostronną kierownicę.
Na każdym wyboju, czyli co chwilę, podskakiwał

amores perros
|

amores perros

W tym miejscu po raz pierwszy spróbowałam lokalnej lemoniady…z solą.
Lemon soda to wyciśnięta limonka, trochę cukru, szczypta soli, a jako baza woda z syfonu.
Mój kierowca na szczęście przyjechał w sobotę…i okazał się Pakistańczykiem. Dlatego pewnie wyglądał jak bin Laden.

– He is dead, as far as I know – uśmiechnął się jakoś diabelsko.
– But he’s got a lot of siblings… – przypomniałam sobie, sadowiąc się na pace, nie do końca przekonana, czy nie zamieniłam czasem siekierki na kijek.

Devil’s ride
|

Devil’s ride

Krowa zdążyła odsunąć głowę i, na szczęście, rogi, pies uskoczył na bok, skuter jadący z naprzeciwka gwałtownie przyspieszył, wchodząc slalomem w ślizg, przerażony przechodzień zanurkował w czeluści dywanow i innych szmatek z kaszmiru, właściciel kramiku schował się za ladą (nie wiem, czy to był dobry pomysł), ale stragan ani drgnął…!
O Boże!!! Jechałam na skuterze!!!
W ruchu lewostronnym, na indyjskiej ulicy, po raz pierwszy w życiu!
Prosto do środka sklepu!

Pierwsze kroki w kraju słonia i kalkulatora
||

Pierwsze kroki w kraju słonia i kalkulatora

Lokalna jadłodajnia połączona ze sklepem. W środku mieszczą się 3 stoliki i 1 na zewnątrz. Z reguły nie ma miejsc. Do wyboru jest 5 lokalnych stosunkowo ostrych dań w cenie 80- 100 INR. Do posiłku dostaniecie…łyżkę. Kiedy nasyciłam pierwszy głód, zastanawiając się, jak łyżką nabrać rybę, pojawiła się lokalna para. Stali na zewnątrz, czekając na stolik.
– You may sit with me – zaproponowałam…i to był błąd.

Szale z kaszmiru i sok z kokosa
|

Szale z kaszmiru i sok z kokosa

W Indiach chodzi o to, żeby poczuć się jak maharadża

– olśniło mnie dzisiaj, kiedy wreszcie po raz pierwszy w życiu udało mi się robić NIC. Chociaż muszę od tego nic odliczyć poranne zalogowanie sie do banku – z sukcesem- i zamiast się ucieszyć z tego sukcesu, to się wkurzyłam. Mit taniego Goa trzeba włożyć do lamusa, zasuszyć między kartkami przewodników i zapomnieć…może do czasów low season, a nie na zawsze.

Szwedzki buf(f)et
|

Szwedzki buf(f)et

Tu nikt nie zjada krów, ale kurczaki to już owszem.
Trzeba uważać na kurczaki, bo wszystko co jadalne, oparte jest na kurczaku.
Tymczasem ruszyłam po banany …a kupiłam bułki.
Sztuk 3. 10 rupii. Cały dzień szukałam chleba. Mój układ trawienny domagał się stanowczo węglowodanów, bo od 3 dni spożywałam papki: masale, lassi, wyciskane soki, fruit salads i banany, lemoniady i hektolitry wody…