fbpx

03/09/2015

4 185 odsłon24 komentarze

Durian jest jak China (Town). Albo kochasz albo śmierdzi.

Durian na stoisku ulicznym w Bangkoku w Chinatown
Gotowanie po chińsku jest jak czary mary. - Can I have chop sticks, please? - zanurkowałam wzrokiem za kontuar i pokazałam gestem, o jakie narzędzie mi chodzi. Byłam w Chinatown. W państwie mieście. U Chińczyków złych, że nie są u Chińczyków - tych prawdziwych, a nie tych z importu. Najeżeni jak duriany i podobnie niebezpieczni, drożsi niż Tajowie, smaczni jeszcze mniej. Ostentacyjni i nieprzysiadalni Chińczycy w Bangkoku. Czytaj dalej